Listopad, grudzień, styczeń, luty -  tak wiele dni znów minęło mi nieubłaganie szybko! Wczoraj budziłam się rano w świątecznej piżamie, dziś przygotowuję Walentynkową kartkę. Obiecywałam sobie, że będę więcej pisała, przygotowywała kolejne stylizacje... Zima (cudowna pora roku pod względem moich modowych ulubieńców) jest na półmetku, a mi znowu zabrakło czasu i weny na posty. Los się do mnie uśmiechnął, pan Świstak zobaczył swój cień, mam jeszcze kilka tygodni na zrealizowanie zimowych stylizacji. Zaczynam od dziś i prezentuję, stały trend każdej zimy - futro, które doskonale ogrzewa i zawsze wygląda oryginalnie, inaczej, a to właśnie lubię! Kiedyś to kudłate okrycie wierzchnie kojarzyło się wyłącznie z nonszalanckimi, eleganckimi i bardzo kobiecymi kreacjami. Dziś łączymy je z porwanymi dżinsami czy dresem. Uniwersalność to cecha, którą konsumpcyjne społeczeństwo nadaje niemalże wszystkim otaczających go przedmiotom. Nieco wygodny i pyszny sposób przekształcania świata, moim zdaniem, doskonale działa na modę, która pozwala nam na tworzenie według własnych zasad. W moim looku postawiłam na zimową wygodę. Czarne botki, jak i mała torebka Karla Lagerfelda, w tym samym kolorze, dodały mojej stylizacji rockowego stylu. Wszystko to prezentuję Wam na przypadkowo spotkanej ceglastej ścianie, która jak żaden inny twór architektoniczny, kojarzy mi się z zimą w Nowym Yorku. To miasto i jego dzielnica Brooklyn, są moim podróżniczym marzeniem. Tym razem stało się również moją inspiracją modową.

FUTRO - H&M
SPODNIE -
BUTY - SINSAY

TOREBKA - KARL LAGERFELD

CZAPKA - PRIMARK
RĘKAWICZKI - ESMARA LIDL
PASEK - RIVER ISLAND